Archiwum wrzesień 2007


Zemsta cz1
Autor: amazi89
13 września 2007, 09:35
Późnym wieczorem po dniu ciężkiej pracy ruch we wsi zaczynał ustawać. Wozy zniknęły w stodołach, w niektórych chałupach układano się już do snu. Tylko w pobliskiej gospodzie było tłoczno i gwarno. Dębowe ławy uginały się pod siedzącymi, a stoły pełne były piwnego napitku. Gdzieniegdzie można było też dostrzec butelczyny gorzałki z nieodłączną kiełbasą i chlebem do przepitki. W pomieszczeniu pełnym dymu wiele par wywijało obertasa, wykłócało się o nic nie znaczące sprawy i dysputowano o wydarzeniach z ostatnich dni.
-A wiecie to, że zmarło się dziwakowi Józefowi spod lasu?
-A jakże, dyć wczoraj był jego pogrzeb.
Rozmównicy zasępili się nieco.
-Mało ludzi było na pogrzebie…
-A i ksiądz szybko ceremonię odprawił.
-Cóż, zmarło się chłopinie.
-O jednego dziwaka mniej…
-Słyszeliśta to…-jeden z gospodarzy bliżej przysunął się do kompanów- że odbywając przychówek przewrócił się i na gnoju umarł!
-No i co z tego?- zapytał się któryś zniecierpliwiony.
-Ano to, że go dopiero po tygodniu znaleziono, jak już cuchnął, a robaki mu gębą wyłaziły.
-Przecież i tak mało kto do niego zaglądał, sam mieszkał, w kościele się nie pojawiał- zauważył ktoś.
-Dziwak!
-Dziwak!- przytaknęło zgodnie parę osób.
-Słyszeliśta też, że z ludziskami nie gadał, a na nasze zwierzęta pomór zesyłał?!
-Ooo, Antek. Masz rację, nie dalej jak tydzień temu zdechła mi krowa…
-A mi ciele się udusiło…
-Ja swego psa zabić musiołem…
-Ech, ale on był już stary.
-Ale zawsze strata.
-Wiecie co?- poruszył się chłop zwany Antkiem- trza mu odpłacić za nasze krzywdy! Nie popuścim mu tego!
-Ale co zrobić, dyć już leży pochowany…
Antek zmarszczył brwi, było znać, że alkohol uderzył mu już do głowy.
Inni podjudzali go:
-Antek! Pamiętaj o nas, i za to co on nam zrobił, dyć i od ciebie Kryśka odeszła.
-Bo ją bił- odezwał się ktoś, lecz wnet został zakrzyczany.
-Antek! Odpłać dziwakowi, niech go nasza zemsta i w piekle dosięgnie!
Antek wstał, zsiniałymi z gniewu ustami wyszeptał:
-Dostanie on za nasze krzywdy, dostanie…Wiem!- wyciągnął nóż zza pazuchy-ubiję go w grób, niech wie, że nie zapomnieliśmy o nim!
Czem prędzej wybiegł z gospody. Za nim podniósł się gwar rozjuszonych, podpitych współbiesiadników.
Opuszczając gorącą atmosferę w gospodzie Antek jakby spokorniał, już mu się tak nie spieszyło do celu.
Było już całkiem ciemno, w dodatku zaczął padać deszcz. Ociągając się, zawrócił do chałupy i zabrał jakąś kapotę, byle jako tako ochronić się przed dżdżem. Wymacał nóż przy boku, poprawił go i…ruszył na cmentarz.
Wzmógł się wiatr, deszcz zaczął z lekka zacinać, pojawiła się mgła. Przytrzymując rękoma rozwiewaną przez wiatr kapotę podążał Antek przed siebie.
Moj Chłopak...
Autor: amazi89
12 września 2007, 22:47
..ma świętego chuja;) kocham Cie Skarbie;*
Śmierć Kennedy'ego
Autor: amazi89
08 września 2007, 21:06
Steven Dorril zadaje pytanie, czy niedawno odtajnione akta przybliżyły nas do prawdy na temat śmierci prezydenta?

Aż 89 % dorosłych Amerykanów jest dzisiaj przekonanych, że 22 listopada 1963 roku prezydent Stanów Zjednoczonych J. F. Kennedy, zginął w wyniku spisku. Jednak zaraz po zabójstwie, w samym środku zimnej wojny, media przyjęły za dobrą monetę zapewnienia następcy zamordowanego prezydenta, Lyndona B. Johnsona, i dyrektora FBI J. E. Hoovera, że Kennedy'ego zastrzelił samotny skrytobójca - Lee Harvey Oswald. Początkowo wszyscy uznali też, że nie ma nic dziwnego w tym że już 24 listopada Oswald zginął z ręki właściciela klubu nocnego Jacka Ruby'ego. Dopiero pod koniec lat 60 - tych ludzie zaczęli dostrzegać nieścisłości w wynikach śledztwa powołanej do zbadania sprawy komisji Warrena ogłoszonych w 1964 roku. W 1967 roku Jim Garrison, prokurator okręgowy z Nowego Orleanu, gdzie spędził swe ostatnie wakacje L.H. Oswald, wszczął niezależne dochodzenie w sprawie zabójstwa J.F.K. Zaowocowano ono całym szeregiem spiskowych teorii na temat domniemanych przyczyn śmierci prezydenta. Obecnie dziewięciu na dziesięciu Amerykanów wyraża przekonanie, że za zabójstwem kryje się wielka, niewyjaśniona tajemnica.
satanistyczna zbrodnia..
Autor: amazi89
08 września 2007, 13:28
Praca Sellersa zaczynała się cytatem z "Biblii Szatana", podręcznika dla wyznawców Kościoła Satanistycznego: "Spojrzyjcie na krucyfiks; cóż on symbolizuje? Bladą nieudolność wiszącą na drzewie". Dalej uczeń pisał już własnymi słowami: "Satanizm nauczył mnie, jak być lepszym dla siebie samego, a nie jak dbać wyłącznie o korzyści innych....Dlaczego miałbym unikać seksu albo nie czcić innych bogów? Jestem wolny. Mogę zabić, a wyrzuty sumienia są dla mnie pustym słowem. Doświadczałem okropieństw i rozkoszy, których nie da się opisać". To wystarczyło żeby policja oskarżyła 16-latka o zabójstwo sprzedawcy i rodziców. Podczas procesu obrońca Sellersa próbował przekonać sędziego, że chłopiec padł ofiarą satanistycznego opętania, a do zbrodni zmusiły go demony, które posiadły jego umysł. Z pomocą specjalisty od zabójstw o podłożu okultystycznym, adwokat dowiódł, że ofiary Sellersa poniosły śmierć rytualną w te dni satanistycznego kalendarza, których celebracja wymaga przelania krwi. Mimo argumentów obrony, które mówiły o "demonicznym opętaniu", sędzia uznał Sellersa winnym wszystkich trzech zabójstw z premedytacją i skazał go na śmierć. Chłopiec oczekuje na wykonanie wyroku w celi śmierci w Oklahomie. Czy Sellers był ofiarą opętania, czy była to jedynie linia obrony, zmierzająca do zrzucenia winy na zewnętrzne demoniczne siły?

Satanistyczne zbrodnie.


Sprawa Seana Sellersa oraz wiele podobnych przypadków skłoniły instytucje prawne w USA do ustanowienia nowej kategorii przestępcy, zwanego "dabbler" (amator), w której mieści się cały szereg przestępstw związanych z okultyzmem. "Zaczyna się prawie zawsze tak samo - wyjaśnia sierżant Randy Emon z departamentu policji w Baldwin Park w dokumentalnym filmie z 1989 roku. "Devil Worship: The Rise of Satanism" ( Kult Diabła: powstanie satanizmu ). - Najpierw chłopiec dowiaduje się rozmaitych rzeczy od kolegów. Zaczyna bawić się w wywoływanie duchów przy pomocy tabliczki Ouija, później znajduje jakąś książkę na temat okultyzmu, a w końcu podejmuje eksperymenty na własną rękę. Na początku to nic takiego, ale z czasem cała ta zabawa może stać się niebezpieczna i nierzadko prowadzi do przestępstwa". Przypadek Seana Sellersa potwierdza teorię sierżanta Emona. Sellers zaczął od narkotyków i wywoływania duchów. Później wpadły mu w ręce teksty publikowane przez Kościół Szatana, które zainteresowały go do tego stopnia, że pod ich wpływem założył własne stowarzyszenie. Wielu satanistów powiedziałoby jednak, że chłopiec mylnie zinterpretował zasady ich religii i wykorzystał satanistyczne rytuały naginając je własnych mrocznych celów. Satanizm w potocznym rozumieniu to oddawanie czci wszystkiemu co jest dokładnym przeciwieństwem chrześcijaństwa. Dziesięć przykazań zyskuje tam nową postać: chrześcijańskie "nie wolno" przekłada się na "należy". Dopuszcza się zażywa narkotyków, perwersje seksualne, a nawet modę, czyli wszystko to, co w pojęciu religii katolickiej jest ciężkim naruszeniem boskich praw. Jednym z najsłynniejszych satanistów XX stulecia był Aleister Crowley, syn angielskiego piwowara. Odrzucając surowe ewangelickie normy, w których został wychowany, Crowley upodobał sobie alkohol i narkotyki, później zaś rozwinęło się w nim zainteresowanie okultyzmem. W 1898 roku wstąpił do Zakonu Złotego Świtu, którego członkowie oddawali cześć bóstwom egipskim i praktykowali rytualną deflorację dziewic. W roku 1914 objął przewodnictwo niemieckiej sekty okultystycznej o nazwie Ordo Templi Orientus i wraz ze swymi wyznawcami oddawał się sodomii oraz krwawym rytuałom. Crowley był zdeklarowanym satanistą i głosił swą religię za pośrednictwem wierszy i książek, z których większość miała charakter autobiograficzny. Uważał się za "wysłannika Pana Wszechświata", wygłaszał niezwykle autorytatywnie sądy na temat seksu w magii i roztaczał okrutne, okultystyczne wizje. Wątpliwe jest, czy pobudki Crowleya wykraczały poza zwykłą chęć zaszokowania opinii publicznej. Jego działalność otworzyła jedna ludziom oczy na tajemne praktyki członków sekt i ukazała światu model życia okultysty, przepełniony nieposkromionym hedonizmem.
szczątki ufo
Autor: amazi89
07 września 2007, 20:22
W 1947 roku USA ogłosiły, że znaleziono latający spodek niedaleko Roswell w Nowym Meksyku. Tego samego dnia, nieco później, zaprzeczono tej informacji. Czy był to początek utajnienia sprawy UFO?

Nagłówki były sensacyjne: RAAF zdobyła latający spodek na rancho w Roswell", "Armia ogłasza znalezienie latającego talerza", "Armia znajduje latający talerz na rancho w Nowym Meksyku." To było 8 lipca 1947 roku, a porucznik Walter Haut, oficer informacyjny Poligonu Sił Powietrznych w Roswell ( RAAF ) przekazał najważniejszą w tym stuleciu informację prasową. Doniesienie pojawiło się w samo południe czasu obowiązującego w Nowym Meksyku, ale ze względu na różnice czasowe w Stanach Zjednoczonych było ono zbyt późne dla większości porannych gazet. W niektórych wieczornych edycjach informację jednak przekazano. Wstępne informacje prasowe rozniosły się szybko, powodując taki zalew pytań ze strony mediów i ludności, że ani biuro szeryfa, ani miejscowa prasa nie mogły sobie z nim poradzić. Potem nagle, wśród ogólnego podniecenia, Siły Powietrzne zmieniły wersję zdarzenia: to wcale nie było UFO lecz tylko balon. Następnego dnia nagłówki zdecydowanie zaprzeczały wcześniejszej relacji: "Coraz mniej doniesień o latających talerzach", "Nowomeksykański talerz okazał się tylko balonem pogodowym." Fotografie "wraku" pojawiały się w wielu gazetach jeszcze przez kilka dni, a potem przez 30 lat zasadniczo nic więcej nie słyszano o zdarzeniu. Historia rozbitego talerza mogła zostać całkowicie zapomniana, gdyby nie przypadkowe spotkanie w 1978 roku pomiędzy fizykiem nuklearnym Stantonem Friedmanem a dyrektorem stacji telewizyjnej w Luizjanie. Podczas oczekiwania na wywiad na temat jego pracy nad UFO, Friedman zaczął rozmowę z dyrektorem stacji, który powiedział mu, że powinien porozmawiać z mężczyzną o nazwisku Jesse Marcel. "W czasie kiedy służył w wojsku, zajmował się szczątkami jednego z owych latających talerzy, którymi się pan interesuje" - powiedział Friedmanowi dyrektor - "Mieszka w Houma w Luizjanie."