07 września 2007, 20:22
Nagłówki były sensacyjne: RAAF zdobyła latający spodek na rancho w Roswell", "Armia ogłasza znalezienie latającego talerza", "Armia znajduje latający talerz na rancho w Nowym Meksyku." To było 8 lipca 1947 roku, a porucznik Walter Haut, oficer informacyjny Poligonu Sił Powietrznych w Roswell ( RAAF ) przekazał najważniejszą w tym stuleciu informację prasową. Doniesienie pojawiło się w samo południe czasu obowiązującego w Nowym Meksyku, ale ze względu na różnice czasowe w Stanach Zjednoczonych było ono zbyt późne dla większości porannych gazet. W niektórych wieczornych edycjach informację jednak przekazano. Wstępne informacje prasowe rozniosły się szybko, powodując taki zalew pytań ze strony mediów i ludności, że ani biuro szeryfa, ani miejscowa prasa nie mogły sobie z nim poradzić. Potem nagle, wśród ogólnego podniecenia, Siły Powietrzne zmieniły wersję zdarzenia: to wcale nie było UFO lecz tylko balon. Następnego dnia nagłówki zdecydowanie zaprzeczały wcześniejszej relacji: "Coraz mniej doniesień o latających talerzach", "Nowomeksykański talerz okazał się tylko balonem pogodowym." Fotografie "wraku" pojawiały się w wielu gazetach jeszcze przez kilka dni, a potem przez 30 lat zasadniczo nic więcej nie słyszano o zdarzeniu. Historia rozbitego talerza mogła zostać całkowicie zapomniana, gdyby nie przypadkowe spotkanie w 1978 roku pomiędzy fizykiem nuklearnym Stantonem Friedmanem a dyrektorem stacji telewizyjnej w Luizjanie. Podczas oczekiwania na wywiad na temat jego pracy nad UFO, Friedman zaczął rozmowę z dyrektorem stacji, który powiedział mu, że powinien porozmawiać z mężczyzną o nazwisku Jesse Marcel. "W czasie kiedy służył w wojsku, zajmował się szczątkami jednego z owych latających talerzy, którymi się pan interesuje" - powiedział Friedmanowi dyrektor - "Mieszka w Houma w Luizjanie."